Stalo sie ... dotralismy na Bora Bora

Jak zwykle zacząłem sie juz przewracac na wyrku okolo 5.30. Strasznie ciezko mi sie przestawić na to późniejsze wstawanie bez wyjscia na jakas impreze. Lamie mnie okolo 21 i nie moge nic z tym zrobić. Wstałem, wykapałem sie i zacząłem pakować. Udalo mi sie tez wejsc do internetu i troche podzwonic. Chcialem tez sobie kupic bagietke z tunczykiem ale okazało sie ze w niedziele nie robia kanapek. Tak wiec skonczylem to co miałem do jedzenia z poprzednich dni. O 9.30 wsiedliśmy do pickupa wlasciciela, bardzo mily francuza i ruszylismy na lotnisko. Tam zaczekowalismy sie bez problemow i wylecielismy punktualnie o 10.40. Podczas startu widzialem duzego wieloryba ktory pluskal sie bardzo blisko brzegu. Lot nie trwal zbyt dlugo. Tak jak polecal nam przewodnik, usiedlismy z lewej strony samolotu zeby miec lepszy widok. Nie zawiedliśmy sie. Przepiekne laguny i domki na wodzie nie wspominając juz o tak pieknym kolorze wody ze nie da sie tego opisac! Lotnisko na Bora Bora znajduje sie na malej wysepce, takze zaraz po wyladowaniu trzeba wsiąść na łódkę ktora dowozi ludzi na glowna wyspe. Ludzi ktorzy zatrzymywali sie w lepszych hotelach typy Hilton odbieraly osobne wypasione lodzie na ktorych od razu częstowali ich szampanem. My mielismy swoja wode za to robilismy ostra polewke z tych luksusowych lodzi i ludzi ktorzy nimi popłynęli. Na glownej wyspie odebral nas autobus – Le Truck, ktory za drobna oplata rozwozil ludzi po nieco mniej luksusowych hotelach. Po malym rozeznaniu wybralismy .... Mamy maly pokoik z widokiem na ogrod za ktory placimy az 8000 frankow polinezyjskich (£1 = 140 frankow). Plaze mamy bardzo ladna, niestety do sklepu jest spory kawalek ktory przeslismy z calkiem sporym zaladunkiem. Kupilismy picia i jedzenia na kilka dni. Lacznie mamy tu byc az 5 dni. Wieczorem nie robilismy nic specjalnego. Ja poczytalem ksiazke a Przemek ogladal filmy. Dostalem tez pierwsze zyczenia :) i duzo sobie rozmyslalem...

Komentarze (0)