Dzisiaj znowu obudzilem sie punkt 8 i tym samym zaliczylem dobre 10 godzin snu. Ostatnio staram sie brac regularnie leki na nadcisnienie i nie wiem moze przez to tak spie jak zabity. No ale mniejsza z tym. Na sniadanie udalo nam sie wydebic po dodatkowym nalesniku co wcale nie bylo latwe. Pozniej wsiedlismy do naszego jeepa i ruszylismy znowu w poszukiwaniu twarzy. Po wczorajszym zwiedzaniu zostalo nam juz niewiele a mianowicie polnocno zachodnia czesc wyspy. Przed wyjazdem z miasta sprawdzilismy jeszcze szybko ceny nurkowania i wstepnie zapisalismy sie na jutro na jednego diva. Co z tego wyjdzie nie wiadomo bo dzisiaj strasznie wial wiatr i przez duze fale nie mozna bylo nurkowac. Sprawdzilismy tez ze nie ma mozliwosci wylotu z wysp przed niedziela takze teraz juz wiemy na 100% ze musimy tu siedziec do niedzieli. Do pierwszych twarzy dotarlismy pewnie okolo 12 bowiem po drodze zatrzymalismy sie kila razy przy skalistym brzegu zeby popatrzec na mega wielkie fale. Tak wielkich i strasznych fal jeszcze nie widzialem. Naprawde budzily respekt. Twarzami juz bylem nieco znuzony takze dzien minal mi raczej na zasadzie trzeba je zobaczyc i tyle. Odmiana byla plaza na ktora dotaralismy okolo 15. Taka mala zatoczka z palemkami i mijscowymi robiacymi grila. Ludzie sie nawet kapali ale ze wiatr i tak byl silny za bardzo nie narzekalem na to ze nie mialem kapielowek. Wieczorem mielismy isc na film Rapa Nui ale jak wymieklem bo wiedzialem ze w czasie filmu na pewno mnie zlapie sen. Zamiast ogladania filmu napisalem tego posta... pytanie tylko kiedy go umieszcze bo na stan obecny moj blog nadal jest w Belize :-/