Obudziłem sie punkt o 8 i po szybkim prysznicu poszlismy na sniadanie. O 10.40 odebralismy juz samochod i bylismy gotowi do zwiedzania wyspy. Zaczelismy od poludnia gdzie znajduje sie wioska Orongo. Tam spotkalismy przewodnika ktory podobno calowal sie z jakas dziennikarka z gazety wyborczej i mimo ze my sie z nim nie calowalismy potraktowal nas bardzo milo i uprzejmie. Samo Orongo znajduje sie blisko naprawdę niesamowitego krateru po wulkanie, przepiekny widok. Jadac w nastepne miejsce zahaczyliśmy o hostel zeby sie cieplej ubrac i zmienic buty. Potem ruszylismy wzdłuż wschodniego wybrzeża. Na poczatku bylismy bardzo zawiedzeni bo wszystkie twarze ktore znajdywalismy byly poprzewracane i polamane. W koncu popoludniu udalo nam sie znalesc cos co znamy z telewizji – 15 duzych twarzy. Napstrykalismy sobie sporo fotek i pojechalismy szukac plaży ktorej niestety nie udalo nam sie znalesc. Zmeczeni ciaglym jezdzeniem i bardzo silnym i dokuczliwym wiatrem wrocilismy do domu. Na kolacje dokoczylem swoje kanapki i poszedlem sprawdzic neta i poczytalem nowo zakupione ksiazki. Sen znowu zlapal mnie okolo 22 i nie bylem w stanie z nim walczyc. Padlem jak dlugi.