Mimo zmeczenia nie spalo mi sie jakos najlepiej ale za to widok po otwarciu drzwi od pokoju wynagrodzil mi to w 100%. Tuz przed naszym hostelem znajdowalo sie mega wielkie jezioro z bardzo czysta woda. Jako ze prysznic pozostawiał wiele do zyczenia poszlismy skorzystać z bardziej naturalnych środków. Bedac na molo uznalismy ze wcale nie mamy sie gdzie spieszyc i zaczelismy cwiczyc. Poza pompkami ktore staram sie robic w miare regularnie udalo mi sie zrobic tez 20 podciągnięć. Az przykro komentować ale tak mala ilosc mnie doslownie wykonczyla, chociaz i tak nie bylo az tak zle bo balem sie czy w ogole sie podciagne. Po czwiczeniach i chlodnej kapieli w jeziorku poszlismy na sniadanie do tej samej knajpy obok hostelu. Sniadanie jak i kolacja z dnia poprzedniego byly naprawde dobre, duze i w porownianiu do Belize mega tanie. Pozniej zaczelismy sie powoli pakowac. Do Tikal dojechalismy okolo 3 i po szybkiem wybraniu noclegu bylismy gotowi na zwiedzanie ruin majów. Kupujac bilet do parku po 16, bilet jest rowniez wazny dnia nastepnego a ze wszyscy mowili ze Tikal jest bardzo duzy chcielismy miec jak najwiecej czasu zeby wszystko zobaczyc i rowno o 4 bylismy juz przy bramce z biletami. Do zachodu slonca brakowalo juz nie wiele takze od razu szybki krokiem ruszylismy w strone piramidy numer IV skad podobno jest najlepszy widok. Dojscie zajelo nam okolo 20 minut. Po drodze nie spotkalismy ani jednej osoby. Teraz czekalo nas wejscie po bardzo dlugich i stromych schodach na koncu ktorych spotkalismy dwoch strażników. Standartowo stali ze strzelbami ale wygladali na bardzo milych co skonilo mnie do tego zeby zrobic sobie z nimi zdjecie, za ktore chcieli napiwek. Wymigalem sie zwinnie mowiac ze nie wzialem ze soba zadnych pieniedzy. Niestety okazalo sie ze czworka jest w remoncie i to akurat z tej strony gdzie zachodzi slonce. Nie musielismy dlugo myslec zeby dojsc do wniosku ze straznicy stoju tutaj tylko i wylacznie po to zeby inkasować od ludzi ‘napiwki’ za mozliwosc ogladania zachodu z tej remontowanej strony do ktorej oczywiscie byl zakaz wstepu. Nie mielismy wyjscia. Nagle wyczarowalismy napiwek i dalismy go straznika ktorzy powiedzieli ze jakby pojawil sie ktos z nadzoru to nas nie widzieli. My tym czasem szybko przeskoczylismy nad znakiem „zakaz wstepu” i zaczelismy delektowac sie pieknymi widokami. Bylo przepieknie. Na horyzoncie zachodzace slonce i gory. Wszedzie do okola dzungla i odglosy malp i jaguarow ktory ryczaly wyjatkowo przerazliwie. Zrobilismy chyba milion zdjec przez co mielismy poczucie ze tak naprawde cos dostalismy w zamian za ten ‘napiwek’. Okolo 6 wrocilismy na ogolnodostepna czesc piramidy i zeszlismy na dol. Straznicy eskortowali nas do wyjscia poniewaz park jest zamykany na noc. Na kolacjie poszlismy przyjac spaghetti ktore niestety bylo najgorsze jakie jadlem do tej pory.