Tego dnia poza praniem nie mielismy zbyt ambitnych planow. Jako ze po raz pierwszy od rozpoczecia podrozy napotkalismy na pralnie samoobsługowe, chcialem wykorzystac proszek ktory caly czas dzwigam no ale oczywiscie go zapomnialem i musialem jeszcze raz isc na sam koniec wyspy gdzie mieszkalismy. Z lekkim opoznieniem nastawilem pranie i poszedlem do piekarni i sklepu kupic prowiant. Wczorajsze kanapki z serem tak mi posmakowaly ze dzisiaj tez mialem ogromna ochote na ser. Jednak tym razem zaszalalem i dokupilem tez troche szynki i pomidora. Wrocilem do pralni przerzuciłem wszystko do suszarki. W miedzy czasie zacząłem pisac bloga. Pisze i pisze, nadrobilem juz kilka dni a suszenie ktore mialo trwac 45 minut wcale sie nie konczy. Po okolo godzinie przyszedl jakis ziomal i okazalo sie ze skonczyl sie jakis gaz i przez to pranie suszylo sie chlodnym powietrzem. Mimo wszystko rzeczy i tak byly juz suche a przy okazji nie zmalaly o 5 rozmiarow. Zanioslem rzeczy i zjadlem super wypasione kanapki z serem i z szynka i do tego z pomidorkiem. Nie mialem zadnego talerza ale ze normalnie tez ich nie uzywam wcale mi to nie przeszkadzalo. Pozniej poszlismy wyplacic pieniadze i zapisac sie na Blue Hole. Po poludniu udalo mi sie jeszcze troche pompek porobic i ku mojej uciesze, szlo mi zdecydowanie lepiej. Bez wiekszego wysilku zrobilem 150. Nastepnym razem bede sie staral dobic do 200. Wieczorem poszlismy szybko zobaczyc co dzieje sie w pobliskim barze. Po wypiciu coca coli wrocilismy do kabiny i poszlismy spac. Jutro czeka nas pobudka z samego rana!