Bez straty czasu przesiadlismy sie do chicken busa i pojechalismy do La Laguny oddalonej o 3km od Puerto Cortes skad odlywaja promy do Belize. Promy hmmm troche duzo powiedziane. Okazalo sie ze bylismy pierwsi i ze promy to tak naprawde lodzie motorowe z trzema silnikami. Z dwoch firm wybralismy ta ktora doplywala do Dangriegi, ktora jest o wiele bardziej na polnoc od Placiencji, gdzie plynela druga firma. Bylismy o wiele za wczesnie. Czekalismy od godziny 7 a lodka, jeszcze nieco spozniona, wyplenala lekko przed 13. W miedzy czasie zjedlismy balleade i wypilismy swiezo wyciskany sok pamaranczowo-ananasowy (niebo w gebie). Od razu jak wyplynelismy z portu zaczela sie jazda. Motorowka grzala jak dzika. Tak szybko jeszcze nigdy nie plynalem. Siedzielismy pod pokladem jak sardynki, wszyscy w kapokach. Podskakiwalismy jak ziemniaki transportowane po polskich drogach ale wszyscy byli w dobrym humorze takze bylo OK. Po drodze mijalismy przepiekne male wysepki. Niektore byly naprawde male z kilkoma palemkami.