Mimo ze zaimprezowalismy calkiem ostro poprzedniej nocy to wstalismy w dobrej formie i po szybkim sniadaniu ruszylismy do pakowania. Przed 12 bylismy juz gotowi. Zaplacilismy za hostel i pozegnalismy sie z instruktorami. Przed katamaranem spotkalismy Debore i jej kolazanke takze kolejne pozegnanie i wyplynelismy. Po drodze sie troche opalalem i nawet udalo mi sie na troche zasnac. Na poczatku obawialem sie nawrot choroby morskiej ale ze katamaran jest o wiele bardziej stabiliny od zaglowki to nie mialem zadnych problemow. Doplynelismy okolo 17 i od razu zauwazylimsy ze mimo malej roznicy odleglosci miedzy dwoma wyspami, Utila jest o wiele bardziej ubozsza. Wszedzie stoja jakies rudery na palach i wszystko jest zaniedbane. Klimat niczym w Nowym Orleania po przejsciu huraganu. Nie to zebym narzekal, jest tu po prostu calkiem inaczej niz na Roatanie. W ciagu godziny znalezlismy lokum do spania w Creek Rock gdzie wykupilismy tez pakiet 12 divow. Na kolacje poszlismy do Mango Inn, super knajpa niczym w dzungli. Zamowilem steka w sosie blue cheese. Byl wysmienity az mi slinka cieknie jak sobie wspominam. Spory kawalek z surowka i frytkami kosztowal 9 dolarow takze niedrogo a i tak Mango Inn zalicza sie tutaj do restauracji z wyzszej polki. Upal ktory panowal caly dzien sprawil ze padlismy przed 22.