Spalismy dosyc dlugo i nadal nic nam sie nie chcialo robic. W koncu lekko przed poludniem zebralismy sie do kupy i poszlismy zlapac autobus do Sambo Creek gdzie podobno jest super plaza. Slonce grzalo dosyc mocno a ja nie moglem sie wystawiac bo bralem antybiotyki. Wode pilem w hektolitrach a i tak ciagle chcialo mi sie pic. Chicken busem dojechalismy w ciagu godziny. Plaza naprawde byla rewelacyjna i taka malo turystyczna. Przy samym wejsciu byly dwie kanjpy. Oczywiscie od razu zrobilem sie glodny. Zamowilem sobie Caracola smazonego na czosnku. Zarowno sama ryba jak i ryz z warzywami oraz frytki byly rewelacyjne!! Potem poszlismy sie przejsc po plazy. Jakies 200m dalej zaczelo sie prawdziwe Sambo Creek. Po plazy na ktorej byla cala masa smieci biegaly dzieci a dalej stal ogromny murzyn ktory lopata zakopywal smieci w piasku. Nie wygladalo to zbyt ladnie ale podobno wywoz smieci jest zbyt kosztowny dla lokalnych ludzi takze wszystko zakopuja w piasku. Dlugo tam nie siedzielismy bo czulem sie bardzo zmeczony przez te antybiotyki takze wrocilismy do hostelu gdzie padlem jak dlugi. Wieczorem odzyskalem troche sily i znowu poszlismy zobaczyc co dzieje sie na miescie. Weszlismy do duzego klubu na samej plazy ale ze nie moglismy jakos zlapac klimatu wczesnie wrocilismy i poszlismy spac.