O 7 rano zaczelismy sie zbierac. Zlozylismy namioty i zaczelismy schodzic w dol. Jak tylko dotarlismy do lasu zjedlismy po bajglu i wypilismy herbate. Na dole czekal juz na nas busik i ruszylismy z powrotem do Antigua. Po drodze wszyscy troche kimneli. Wyrzucili nas w Rainbow barze, gdzie wczesniej przychodzilismy na wypasione sniadanka. Po wypicu malego szejka poszlismy do Przemka ktory mial na nas czekac ale nie czekal bo poszedl wyslac wczesniej zakupione upominki na poczte i sie spoznial. W koncu dotarl. Okazalo sie z mamy jakas godzine zeby sie wykapac, spakowac, zjesc i dojsc do miejsca gdzie odbierze nas busik do Earth Lodge. Bylo troche nerwow ale udalo sie ze wszystkim wyrobic. Zamiast busika odebral nas pickup i niczym prawdziwi backpakersi wsiedlismy na pake i ruszylismy. Po 20minutach jazdy pod gorke dotarlismy do Earth Lodge gdzie Przemek zarezerwowal nam domek na drzewie. Miejsce nas zaszokowolo. Wszystko znajduje na zboczu gory. Do okola drzewa, kaktusy i domki lokalnej ludnosci. Na horyzoncie widac wulkany u podnorzy ktorych rozposciera sie Antigua.
Na miejscu spotkalismy bardzo fajnych ludzi. Wiecznych hipisow ze Stanow, Boba i Glena. Przyjechali do swoich dzieci ktore pracowaly w Earth Lodgu. Glen nauczyl nas grac w Backgammona i od tej pory tniemy calymi wieczorami!! Teraz wszedzie szukamy przenosnego zestawu ale oczywiscie na zlosc nigdzie nie ma. Pozatym w Earth Lodgu bylo rewelacyjne jedzenie. Opowiadali nam ze wszystko maja od lokalnych dostawcow i naprawde wszystko bylo wyjatkowo smaczne. Na poczatku zmartwila mnie wiadomosc ze kolacje sa wegetarianskie. Ale po dwoch wieczorach moge stwierdzic ze jakbym mial dostep do takiego wegetarianskiego jedzenia to moglbym odstawic mieso na jakis czas! Ci co mnie znaja wiedze ze musial byc naprawde dobre!